Czas okrutnych cudów jeszcze nie przeminął. Więc nie oszukuj się. Nikt nic nie widzi!
wtorek, 16 grudnia 2014
Synestezja
Kiedyś powtarzano mu, że narkotyki to zło. Dlaczego? Bo tak. Być może nie do końca w to wierzył. Pamiętał jedną z wypowiedzi Billa Hicks'a: "Myślę, że narkotyki zrobiły wiele dobrego dla tego kraju. Naprawdę. A
jeżeli nie wierzysz, że narkotyki zrobiły dla nas coś dobrego, zrób mi
przysługę. Idź dziś wieczorem do domu. Weź wszystkie swoje płyty,
wszystkie kasety i CD… i spal je. Bo wiesz co? Muzycy, którzy stworzyli
tą wspaniałą muzykę, która wzbogacała twoje życie przez te lata… byli
naprawdę nieźle naćpani. The Beatles byli tak naćpani, że nawet
pozwolili Ringo zaśpiewać kilka zwrotek". Zresztą- pieprzyć to. To nie był nigdy temat, który naprawdę zasługiwałby na więcej uwagi niż rzeczywiście potrzeba. Wszystko zmieniało się przez lata. Dorastał, dojrzewał. Na swój sposób układał małe fragmenty życia na formę większej budowli. Najpierw mocne fundamenty. Fundamenty to podstawa. Potem ściany. By nikt i nic nie wtargnęło do środka. O to zadbały niemal wszystkie kobiety, z jakimi miał do czynienia. Na koniec dach. By czuć bezpieczeństwo, spokój. A więc pora wstawić meble. Muzyka- jest. Wygodne łóżko- jest. Potem książki, filmy. Nastaw jakiś numer i odpalamy. Zwykle siedział zamknięty w czterech ścianach. Delektował się działaniem w zaciszu swego pokoju, słuchając pozytywnej, przestrzennej muzyki ze specjalnie ułożonej track listy. Ustawiał wizualizację w stylu windows media player'a i pozwalał, by wzrok podążył gdzieś w centrum wirujących na ekranie fraktali. Sztywniał mu kark, głowa robiła się coraz cięższa. Myśli stawały się ułożone, ale odnosił wrażenie, że krążą gdzieś obok- czasem tylko przeplatając się z nim we wspólnym tańcu. Czuł spokój. Izolację od wszystkich złych doświadczeń które zgromadził przez lata. Potem zasypiał i spał twardo, tak, jak nie zdarzyło się od dawna. Pewnego razu wyszedł na miasto. Musiał pilnować, by nie uśmiechać się do ludzi. To by było dziwne. Podróżował tramwajem jak kolejką na rollercoasterze. 160 km/h. Dotarł na koncert. Stał tam całkowicie sam, pomimo faktu, że otaczało go około 400 osób. Muzyka dźgała go ostrzem po całym ciele. I było to przyjemne umieranie.
Powiedz, gdzie podziewałaś się kiedy byliśmy na haju? Kiedyś mnie znajdziesz, gdzieś pod przepaścią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz