wtorek, 22 października 2013

When hurricanes and cyclones raged...

Uciekam od ludzi ostatnio. Od zawsze otaczało mnie tak wiele różnych twarzy, do których ciągnąłem, lgnąłem, potrzebowałem. Potrzebowałem ich tak samo mocno, jak mocno starałem dawać im też siebie...

Coś się we mnie zmieniło ostatnimi czasy. I to jest naprawdę duża zmiana, której trochę jeszcze nie ogarniam. Nie, nie zawiodłem się wcale na gatunku homo sapiens. Nic z tych rzeczy. Po prostu czuję się tak, jakbym wrócił z dalekiej i cholernie długiej podróży, podczas której przebyłem setki kilometrów. Jestem inny, zmieniłem się. Na wiele spraw patrzę z perspektyw, których jeszcze parę miesięcy temu pewnie bym nawet sobie nie wyobrażał. Jakie to dziwne.

Kiedyś do zrozumienia spraw potrzebowałem innych. Jako lustrzanego odbicia tego, co chciałem w nich zobaczyć sam. Upewnić się, że mam rację, dostrzec wartości, sedno- gdzieś tam zapisane i tylko czekające na odczytanie. Uniwersalne prawdy. Chwilowo przestało mi jakoś zależeć na uniwersalnych prawdach. Chcę jedynie wrócić do domu, do Niej, moich piosenek i do Kota. I'm out.




1 komentarz: