W to wszystko wplatam jakoś zakupy, próby z zespołem, spotkania z Nią. No właśnie- powinniśmy robić dużo szalonych rzeczy. Przecież jesteśmy młodzi. Zaszaleć w lokalu, bywać na imprezach, chodzić na spacery, zwiedzać, może jakiś sport do tego. Niestety, tak się nie dzieje. Ciężko mi ostatnio przyznać się przed samym sobą, że po prostu brakuje mi na to sił. Zresztą, trudno raczej żyć highlife'm za 1000 zł/ miesiąc.
Kilka dni temu odświeżyłem sobie film "Into the wild". I znów zacząłem marzyć o ucieczce. A więc wstaję rano. Jadę do tej pieprzonej pracy. Nieprzytomny wzrok obojętnie odwracam do okien tramwaju. Z całej siły pragnąc uwolnić się od każdej rzeczy która zatrzymuje mnie tu na miejscu... Kanonada myśli, kanonada krzyku i pytań:
Czy jest to twoja ziemia obiecana?
Czy tego naprawdę chcesz?
Czy to jest twoja pieprzona droga?
Czy to twoje życie czy nie?
Czy naprawdę wierzysz w Boga?
Czy naprawdę wierzysz w ludzi?
Czy naprawdę kiedykolwiek się zakochałeś?
Czy naprawdę rozumiesz sens?
Mam swoją kartę kredytową. Mam swój telewizor. Znam ścieżkę gwiazd, ale nie znam siebie. Żyjemy na zmarnowanej ziemi. Żyjemy w pustych pokojach. Pośród zniszczonych pomników i tysiąca głupich książek. W naszych zamglonych miastach jesteśmy cieniami stworzenia: z bezmyślnymi głowami w chmurach i myślami jak dym z kominów. A ucieczka jest niemożliwa.
Ej, nie słuchałam tej płyty do tej pory, jakoś bałam się, że negatywnie wpłynie na moje uczucia do Comy, muszę jednak przyznać, że co jak co, ale ten utwór jest mega...
OdpowiedzUsuńW sumie oprócz F.T.M.O. to była jedyna "nówka" z Excess'a. Czyli jak dla mnie jedyne dwa numery warte uwagi a propos tejże płyty... :)
OdpowiedzUsuń