sobota, 7 kwietnia 2012

Parabola


Mój biorytm najwyraźniej leci na łeb i na szyję pełną parabolą prosto w dół… Jestem zmęczony. Tak fizycznie. Po prostu ciało nie wytrzymuje już chyba tempa, jakie mu narzuciłem. 

Ostatnio żyję bardzo aktywnie. I trochę zaczyna wykańczać mnie już powoli praca, to bycie na nogach od 4 rano do końca dnia, cały pęd Wielkiego Miasta- w którym wszystko toczy się dziesięć razy szybciej niż powinno…  A kiedy ma się ambicje by to połączyć jeszcze z hobby w czasie wolnym- można zagonić organizm. Muszę się w końcu nauczyć, że niestety nie da się co dzień zrobić 10 tysięcy rzeczy naraz – bo i doba za krótka, i sił czasem nie starcza. Potrzebuję odpoczynku…



Nie wiem dlaczego, ale nienawidzę kwietnia. Mam tak od zawsze… Być może jest to taki miesiąc, w którym mój organizm przechodzi jakiś wewnętrzny reset, czy coś… Przeważnie wtedy choruję, chodzę podminowany, nie wiem czego chcę, a potem wkurwiam się na wszystko. I bądź tu mądrym, i pisz wiersze… 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz