piątek, 27 maja 2011

Talk tonight...

Bywa, że czasami dobre intencje nie wystarczają. 

Zresztą- jak można określić tą subtelną granicę, co jest "dobre", a co już "złe"- skoro jest ona tak złudna i pozorna? 
Odgraniczając się jednak od tego: pewne nasze postępowanie (zwłaszcza wobec innych ludzi) zawsze może nieść ze sobą jakiś pożytek, lub przeciwnie- same szkody. Cholernym zaskoczeniem jest, kiedy uświadamiasz sobie, że powodujesz czyjeś cierpienie- mimo starania się, by być jednak po tej "dobrej stronie mocy". 

Nie wiem, czy usprawiedliwienia typu: "no tak, miało miejsce kilka przykrych wydarzeń... ale przecież były i te dobre, pozytywne strony- to o nich należy pamiętać!" mają wtedy jakiś sens... Bo to "dobro/ zło" wcale się nie równoważą (mimo, że panuje obiegowo taka opinia). 

Przykładów jest wiele wokół każdego z nas, wystarczy się rozejrzeć. Co z tego, że np. było się z kimś we wspaniałym, pełnym miłości, 3 letnim związku... gdy całe jego piękno bywa niweczone czasem dosłownie w kilka minut? I w takich chwilach najlepiej widać, jakie znaczenie mają te dobre wydarzenia... co bierze nad nami górę, i o czym później bardziej pamiętamy? 

Usprawiedliwienia są wspaniałe. Tylko jeszcze nikt nie słyszał, by były one dla kogoś jakąkolwiek uczciwą rekompensatą... Ale tak to już jest. Podobno dobrymi intencjami przedsionek piekła jest wybrukowany...


(...)  I'll never say that I                                       I nigdy nie powiem, że
       Won't ever make you cry.                             nigdy nie sprawię, że będziesz płakać.
       And this I'll say:                                            Ale powiem to:
       I don't know why                                           Nie wiem czemu
       I know I'm leavin'                                           wiem, że odchodzę
       But I'll be back another day...                        Ale wrócę innym razem... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz