Zdycham. Orbituję co kilka godzin pomiędzy aspiryną, Gripexem, Rutinoscorbinem, Theraflu i buteleczką Xylorinu. Więc jest przyjemnie. Nie ma to jak mieć dwa dni wolnego i zarezerwować je całkowicie na leczenie choróbska. Oto rachunek za 190 godzin przepracowanych w poprzednim miesiącu, niedospane noce oraz stres.
Leżę i warzywię dokumentnie. Zdążyłem obejrzeć cały cykl "Koszmaru z ulicy Wiązów", czyli wszystkie 7 filmów z Freddym Krugerem w roli głównej. Jednym słowem: niebyt kreatywnie. Ale chyba tego mi teraz potrzeba. Odsypiam zaległości, wygrzewam się i piję ciepłą herbatę. Wyłączyłem nawet komórkę by nie odbierać telefonów z pracy.
Nienawidzę trochę tej pory roku. Być może tak usprawiedliwiam swoje własne lenistwo i apatię. Taka próba zasłaniania się i szukania wymówek- najłatwiej zwalić wszystko na aurę, złą pogodę, cokolwiek. Ale chyba zawsze tak było ze mną. Cieszę się, że poniekąd ten okres jakoś szybko mi zleciał- praktycznie za kilka dni będą święta, potem zaraz Nowy Rok i styczeń. Pozostanie jedynie przemęczyć się oraz przebrnąć przez luty, marzec. W kwietniu nauczę się znowu żyć.
Gdzieś w głowie zaczynają mi powoli kiełkować myśli dotyczące noworocznych podsumowań. Dzieje się to jakoś podświadomie- bo nie starałem się nigdy przywiązywać do takich rzeczy szczególnej uwagi. Ale świadomość tego, jak szybko zmieniają się numery dni w kalendarzu najwyraźniej robi swoje. Mam takie wrażenie, że chyba spisałem ten grudzień już na straty. Byle tylko jakoś go przeżyć i zakończyć w jednym kawałku. Wyobrażam sobie, że nowy rok będzie bardzo przełomowy. Że poznam w końcu kogoś. Że lato będzie tak samo intensywne jak to poprzednie. Skoczę na spadochronie. Prawdopodobnie zmienię pracę. Przybędzie mi kilka nowych tatuaży. Obudzę się z tego odrętwienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz