Piszę o tym w pewnym kontekście. Zacząłem się spotykać z różnymi dziewczynami i przy okazji uzmysłowiłem sobie, jak wielką rolę przy tego typu wydarzeniach odgrywa sam alkohol. Na przykład z K. umówiłem się jakieś trzy razy, z czego dwa- totalnie na trzeźwo. No i cóż mogę stwierdzić- na pewno bawiłem się zdecydowanie lepiej kiedy w ręku miałem butelkę.
Jakie to zabawne. I trochę smutne zarazem. Bo na co dzień sobie tego nie uzmysławiamy, ale koniec końców gdy poznajemy kogoś, alkohol naprawdę działa jak pewnego rodzaju furtka lub przepustka. Nie kryjesz się z myślami, masz większą swobodę mówienia, nie zastanawiasz się co wolno, a czego nie. Nie stawiasz sobie barier, nie budujesz też zasieków przed tą drugą osobą. Jest po prostu łatwiej. Głupio tylko, że dwoje osób nie może poznać się w podobny sposób na trzeźwo. Bariera wstydu, rezerwy, dystansu i braku zaufania opada dopiero po spożyciu kilku głębszych. Oczywiście być może zależy to tak naprawdę od wielu czynników: od osób które spotykamy, okoliczności, postaw czy osobistego nastawienia. Ja akurat od K. niczego nie chcę i tym bardziej nie oczekuję. Po prostu mimo, że mam prawie 30' na karku nadal fascynują mnie poniekąd tego typu obserwacje. No nic. Nie piję nadal i lecę tymczasem na siłkę. Bic sam się przecież nie zrobi.