poniedziałek, 23 czerwca 2014

Alcohol is bad, m'kay?

Przez to, że zacząłem nałogowo łazić na siłownię, praktycznie przestałem pić. W ciągu ostatniego miesiąca sięgnąłem po alkohol w jakiejkolwiek formie raptem jakieś 2-3 razy. Być może nie jest to oszałamiający i spektakularny wynik, chociaż jakby porównać to do moich wcześniejszych osiągów to postęp jest wręcz gigantyczny. Oczywiście nadal chodzę na imprezy itd., tyle, że jadę na soczkach lub coli. Na początku było dosyć ciężko. Chociaż nie- nawet nie ciężko. Po prostu... dziwnie. Bo oto znajdujesz się nagle w zawirowanym, zawianym centrum pijackiej odysei, gdzie życie rządzi się osobnymi prawami i regułami. Wszyscy jadą na procentach i każdy to w pełni akceptuje. Nikt nie gryzie się w język, nie oszczędza gestów, pozwala sobie na więcej wylewności niż zazwyczaj. A ty ogarniasz to na trzeźwo. Rejestrujesz każde słowo, zachowanie, zapamiętujesz najdrobniejsze detale. 

Piszę o tym w pewnym kontekście. Zacząłem się spotykać z różnymi dziewczynami i przy okazji uzmysłowiłem sobie, jak wielką rolę przy tego typu wydarzeniach odgrywa sam alkohol. Na przykład z K. umówiłem się jakieś trzy razy, z czego dwa- totalnie na trzeźwo. No i cóż mogę stwierdzić- na pewno bawiłem się zdecydowanie lepiej kiedy w ręku miałem butelkę. 

Jakie to zabawne. I trochę smutne zarazem. Bo na co dzień sobie tego nie uzmysławiamy, ale koniec końców gdy poznajemy kogoś, alkohol naprawdę działa jak pewnego rodzaju furtka lub przepustka. Nie kryjesz się z myślami, masz większą swobodę mówienia, nie zastanawiasz się co wolno, a czego nie. Nie stawiasz sobie barier, nie budujesz też zasieków przed tą drugą osobą. Jest po prostu łatwiej. Głupio tylko, że dwoje osób nie może poznać się w podobny sposób na trzeźwo. Bariera wstydu, rezerwy, dystansu i braku zaufania opada dopiero po spożyciu kilku głębszych. Oczywiście być może zależy to tak naprawdę od wielu czynników: od osób które spotykamy, okoliczności, postaw czy osobistego nastawienia. Ja akurat od K. niczego nie chcę i tym bardziej nie oczekuję. Po prostu mimo, że mam prawie 30' na karku nadal fascynują mnie poniekąd tego typu obserwacje. No nic. Nie piję nadal i lecę tymczasem na siłkę. Bic sam się przecież nie zrobi. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz