piątek, 4 kwietnia 2014

Robert Mapplethorpe fotografuje niebo

                                 Jeśli nie jesteś w niebie, usuń mi się z kadru.
                                 Potrzebny mi ten specyficzny rozkład
                                 zmarszczek powodujący, że wyparowują cienie,
                                 a wskazówki zegarków stają zgodnie na sztorc.

                                 Wszystkim tak samo pogardzamy: południem
                                 i wschodem, bielą, czernią i zwłaszcza
                                 szarością. Wszystkim kolorom spódnic,
                                 w których tańczą przed nami hiszpańskie

                                 dziewczyny, mówimy: Żegnajcie.
                                 Jeżeli świat przypomina ci gitarę, której
                                 za nic nie umiesz nastroić, nigdy
                                 nie dojdzie cię tu słońce. Wystarczy

                                 nie być tym samym, żeby kochać, albo
                                 brać od niechcenia, co da Bóg i jabłoń.
                                                                                                    Adam Wiedemann.

Jeszcze raz dziękuję, panno Szaley.

Siedzimy nad brzegiem Wisły z butelką piwa w ręku i oboje próbujemy znaleźć odpowiedzi. Pytania są te same od lat. I mimo, że czas nieubłaganie zapieprza, wciąż jak głupcy powracamy w to samo miejsce: do punktu wyjścia. Zupełnie jakbyśmy się niczego nie nauczyli. Lata pomyłek, prób, błędów. Niby świat jest taki uniwersalny, niby istnieją zasady, mądre reguły. Doprawdy? 

Opróżniam pół butelki i przez moment uświadamiam sobie, że to wszystko dookoła nie warte jest funta kłaków. Tyle starań, zapobiegań, podejść do podporządkowania sobie rzeczywistości. Próbujemy na siłę jakoś wyklepać, wyprostować te nędzne, pokrzywione tory. Niech ten cholerny pociąg jakoś przejedzie. Tylko z drugiej strony: po co? Przecież nie ma gotowej recepty w grze z Chaosem; a im dłużej żyjesz, tym coraz bardziej zaczynasz rozumieć, że w tym starciu to właśnie on rozdaje karty.

Chyba jestem już zmęczony tym kręceniem się w kółko. Odkrywaniem kolejnych oczu, które tak naprawdę wcale nie myślą o tobie dobrze. Właściwie to nienawidzą cię, nie znoszą i nie akceptują. A mimo to trwają na posterunku- sądząc, że przecież nie wiesz, nie dostrzegasz nici, którymi ta iluzja jest utkana.


Jesteśmy jak ptaki na wietrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz