piątek, 24 sierpnia 2012

Hello and I'm crashing...

Kiedy jestem samotny cały świat wydaje się śpiewać we mnie. Mówi o tym, mówi o tamtym. O rzeczach które się zdarzają, lub ewentualnie mogą mieć miejsce. Oczywiście- jeśli same tego chcą. To jest trochę jak walka myśli. Nic nie nadąża za ich przepływem, i nic nie kontroluje ich treści. 




Tęsknię za wolnością, za osobą... za byciem przynależnym, i pozbawionym cum jednocześnie. Wolny okręt z niemym kapitanem, który płynie według kompasu idealnie wskazującego kurs...

Nie wiem co czyni świat magicznym. Są chwile, kiedy wiele spraw wydaje się być totalnie bez sensu. Jakiś pęd za karierą, ciśnienie, stres. Jesteśmy zahukani, osaczeni... A jednak nie dajemy się, walczymy. Kumulacja sił, ostatni zryw- wbrew rozsądkowi, woli, wszystkiemu. Wstajemy, otrzepujemy spodnie z popiołów- silniejsi, mądrzejsi. I wtedy czujemy, że warto- mimo, pomimo... To dzieje się wewnątrz nas. Zamknijcie oczy i zwolnijcie hamulce. 3... 2... 1... I nic nie ma znaczenia. To żyje jak płomień świecy. Potrącane przez biegnące chwile codzienności, bezsprzecznie i bez litości. Tutaj, w galopie każdej minuty uciekającego czasu. Wystarczy się tylko skupić...

W mojej głowie uniwersum śpiewa zawsze odpowiednimi piosenkami. Istnieje multum gitarzystów, którzy "szukają"... Jakiś Vai, jakiś Satriani, inni... John Frusciante należy do tych, którzy odnaleźli, widzieli, zrozumieli i wrócili. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz