Całe piękno życia zawiera się w szczegółach. To łapanie tych drobnych, małych momentów- tak ulotnych i czasem może zbyt krótkich, a jednak odróżniających to, co cenne i wyjątkowe od szarej prozy codzienności.
Nasycam się minutami, zanurzam w detalach oraz kolekcjonuję chwile, spojrzenia, uśmiechy i zapachy. Łapię się, że obserwuję wszystko jakby zupełnie na nowo. To taki świat „małych odkryć”- ciche opowieści o tym, jak rozczesywane dłonią włosy przeplatają się między palcami; liczenie sennych, głębokich oddechów, smak porannej kawy w niedzielę, kanapki z paprykarzem sojowym…
Tonę w magii. W ciszy popołudnia, gdy zasypiasz na filmie w moich ramionach, obok wyleguje się leniwie Kot, a ja czuję się totalnie spokojny i szczęśliwy. Tak, że niczego więcej mi nie brakuje...
Przypomniał mi się dziś fragment „Szczęścia rodzinnego” Lwa Tołstoja. „Przeżyłem wiele, ale myślę, że teraz już wiem, czego trzeba do szczęścia. Ciche, spokojne życie na wsi, bycie w miarę możności użytecznym dla ludu, któremu łatwo dogodzić i który nie jest tego zwyczajny; dalej praca, która- miejmy nadzieję- będzie w jakiś sposób potrzebna; potem reszta, przyroda, książki, muzyka, miłość bliźniego- taka jest moja wizja szczęścia. A potem, na dodatek, Ty jako partnerka, może dzieci- czego więcej może ludzkie serce pragnąć?”
Miłość istnieje. Nie szukaj jej tylko- sama cię znajdzie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz