Uwielbiam okres przedwyborczy. Nie ma to jak masowe bombardowanko za pomocą billboardów, ulotek i plakatów, z których znów patrzą na mnie mordy znane oraz zupełnie nieznane. I kolejny raz to samo: cudowne hasła o poprawie stanu Rzeczypospolitej, dobrobycie, zniwelowaniu bezrobocia, ulgach, obniżeniu podatków, etc., etc…
Słowem- pięknie jest (a NA PEWNO będzie!), aż łapki zacieram kiedy pomyślę o tym, jak bardzo moje życie zmieni się na lepsze- jeśli tylko oddam swój głos…
No właśnie- samo dokonanie wyboru to również część propagandy. „Nie głosowałeś- nie narzekaj!”; „Głosowałeś (cóż- jeśli źle…) to trudno…” Moim skromnym zdaniem- żadna z wyżej wymienionych powinności obywatelskich i tak nie jest tutaj rozwiązaniem. Polska polityka pod lupą wygląda opłakanie: mieliśmy transformację ustrojową, przybyło kilka latek- a i tak sezon w sezon głosujemy na te same zakazane mordy. Zmieniły się jedynie nazwy partii. Hasła i slogany te same, kolejne obietnice jak zwykle bez pokrycia, a teatr idiotów bawi się w najlepsze- bo przecież znów dopchali się do koryta i ładują sobie kieszenie forsą do pełna…
Czasem nie mogę już tego zrozumieć… My- jako naród- chyba naprawdę nie umiemy się uczyć przez doświadczenie, lub wyciągać wniosków obserwując historię… Dalej dajemy się wodzić za nos i mamić tymi samymi obiecankami… Ale czego się spodziewać po polityce kraju, w którym jedyną opcją wyborczą jest po prostu (i wyłącznie) wybór tzw. „mniejszego zła”…
Może się narażę, ale powiem tak: szkoda, że samolot który rozbił się pod Smoleńskiem nie był na tyle duży, by pomieścić wszystkich tych fagasów w garniturkach z Wiejskiej… Żal, naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz