środa, 19 października 2011

Dziwny dzień...


Miałem dziś sporo szczęścia. Wracałem po pracy do domu tramwajem- okolice godziny 18, ludzki tłok i ścisk, do tego telefon komórkowy w łapie… Rozmowa się skończyła, wsunąłem więc aparat do kieszeni, położyłem rękę na uchwycie poręczy… I w tej dokładnie sekundzie pod koła rozpędzonego tramwaju wjechało osobowe auto… Trzask, szarpnięcie, pisk hamulców. Kobieta stojąca obok mnie przeleciała chyba przez pół wagonu. Gdyby nie jakieś ułamki chwili- ja zrobiłbym dokładnie to samo.

Trudno mi oprzeć się po tego typu przygodach pewnym myślom… że jest jakaś dziwna siła, okruch opiekuńczej intuicji losu, która chroni mnie przed złem tego świata. Aniołem stróżem z ręki Boga bym tego nie nazwał… ale jednak chyba COŚ w tym jest… Być może.

Drażni mnie ostatnio poczucie braku kontroli nad czasem. Dni i godziny mijają mi potwornie szybko. Spoglądam na zegarek… a 20 minut później okazuje się, że minęły dwie godziny. Znacie to skądś?

Muszę się ogarnąć, jakoś lepiej organizować sobie wolny czas (którego i tak mi brakuje na wszystko, co chciałbym zrobić). Trzeba skończyć z marnowaniem go na rzecz tych drobnych bzdur i pierdół- portali społecznościowych, stron ukochanych zespołów, i innych…

To był dziwny dzień. Może jutro będzie lepiej?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz