It's something unpredictable, but in the end is right.
I hope you had the time of your life...
I hope you had the time of your life...
Zabawne, jak się czasami życie układa. Zastanawiam się, co nim rządzi i czy jest w tym wszystkim jakiś klucz, metoda. Coś na zasadzie prawa karmicznego: każdy twój uczynek z przeszłości będzie punktem odniesienia dla wydarzeń mających dopiero nadejść… czy generalnie to, co nam się przydarza to tylko suma chaosu, przypadek, jeden wielki zbieg okoliczności?
Zawsze byłem zwolennikiem teorii, że przeciwności i porażki, jakie nas napotykają są tylko drogowskazem do polepszenia swojego życia… bo jeśli dzieje się „źle”- to oznacza, że coś się w naszej egzystencji nie sprawdza, nie zdaje egzaminu. Wobec tego trzeba określić naturę tej dysfunkcji, a następnie ją usprawnić. Aż do skutku. I w tym momencie to, co uznaliśmy najpierw jako przegraną- w konsekwencji czasu okazuje się być naszym wewnętrznym zwycięstwem… Czyli uogólniając: zawsze możemy liczyć na happy end- sytuacja się naprostuje i będzie już super.
Często mijam na mieście ludzi bezdomnych. Zadaję sobie wtedy pytanie w myślach, jakie koleje losu i wydarzenia doprowadziły ich do takiego stanu… Bo przecież nie zawsze jest to patologia, alkohol, problemy z prawem, dostosowaniem się…
Jak się ma więc powyższa „zasada happy end’u” w takich przypadkach? Co, jeśli okaże się, że nasze życie może zależeć od wyboru np. tylko jednej decyzji, jednego ulotnego momentu- który jeśli przegapimy, nie da nam już nigdy szansy na naprawę sytuacji?
A może rzeczywiście istnieje jakieś przeznaczenie, ślepy łut szczęścia, zapisany przez coś/ kogoś kaprys-scenariusz naszego życia. Można to jakoś zaobserwować: postaw ten sam cel przed dwiema różnymi osobami- jak to jest, że kiedy ta pierwsza osiągnie go bez wysiłku, jak na prztyknięcie palcem, ta druga będzie sobie tymczasem zdzierać do krwi kolana i łokcie?
Są takie dni, że naprawdę się zastanawiam, czy przypadkiem nie przegapiłem „swojego” momentu- może nie byłem wystarczająco spostrzegawczy, minąłem się z nim- a teraz zwyczajnie za to płacę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz