Myśląc o sprzątnięciu tego
Gdy decydujemy się odejść tracimy więcej niż tylko to co nas otacza
Okrążyłem strony tego wszechświata który jest
Poza granicami wszystkich istnień
Gdzie światło nigdy się nie kończy
Powinniśmy być wdzięczni bogom
Kimkolwiek są naprawdę
Podejrzewam że mogę trafić do piekła
Pamiętam moment w którym upadłem
Cokolwiek co mogłoby się zdarzyć jest tak samo realne jak to co mówię
Jeśli coś jest niczym to nie może być czymś w żaden możliwy sposób
Gubisz się w dalekich krainach, które są pod twoimi stopami
Przeważnie schodzisz niżej w nieskończoność
Powinniśmy być wdzięczni za to kim jesteśmy
Nieważne czy znamy siebie czy nie
Idę obok siebie
Żadne z nas nie słucha zbyt uważnie
Obawiam się czasu który nie nadchodzi
Jak człowiek na krzyżu nie czuję lęku nie mogę uwierzyć w to co mówię
Musisz czuć swoją kwestię...
Musisz czuć swoją kwestię..."
John Frusciante (gitarzysta Red Hot Chili Peppers) zawsze był dla mnie kimś w rodzaju rockowego mistyka. Kiedy słucham jego gry i śpiewu, lub obserwuję jak porusza się wśród dźwięków na scenie- przez ciało przechodzi mi setka myśli, emocji oraz uczuć. Wszystko to działanie jednego człowieka i jednej potężnej siły: wrażliwości. Z niego to po prostu wychodzi samo. Łatwo to zauważyć w subtelnych detalach: sposobie w jaki trzyma gitarę, w mimice twarzy, gestach. Gdy widzę coś tak szczerego, trudno oprzeć mi się wrażeniu, jakby Fru w swoim życiu przeszedł jakąś niewidoczną granicę pomiędzy wymiarami. Wydaje się, jakby był w połowie tutaj, i w połowie tam- gdzie ludzkie poznanie już nie sięga. Nie umiem tego wyjaśnić- dla mnie jego styl to czysta magia.
W jednym z wywiadów dla magazynu Rolling Stone Fru powiedział kiedyś coś takiego: "Muzyka jest twarzą boga. Gdy w grze na gitarze intelekt przeważa nad duchowością, nie dociera się na najwyższe szczyty. Tak długo jak ulegam tym mocom, moja twórczość jest pełna znaczenia, jest sensowna". I coś w tym jest. Od kilku dni słucham jego nagrań prawie cały czas. Czuję tam to, czego szukam od zawsze w muzyce: szczerość, prawdę, jakiś uniwersalizm, absolut. Coś ponadczasowego, nie dającego się ogarnąć i zamknąć w małych, przyciasnych szufladkach katalogów.
Wrażliwość, uczucia, serce, dusza. Frusciante klucz do ujarzmienia tych żywiołów odnalazł w melodii i emocjach, nagrywaniu metodą analogową, brudzie w dźwięku... Dzięki temu mamy coś istotnie wartościowego- PRAWDĘ, nie zabijaną przez technologię oraz komputery. I to słuchać w każdej minucie jego utworów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz