sobota, 10 marca 2012

Listy z Ziemi

Dziś będzie o książce nietypowej. O razu uprzedzam: jeśli jesteś osobą głęboko wierzącą w Boga- lepiej daruj sobie tą lekturę. Po prostu możesz poczuć się urażony/urażona poglądami zawartymi na jej stronicach. A jak wiadomo powszechnie: "Złość piękności szkodzi"… więc po co narażać się na dodatkowy stres?

Jeśli natomiast jesteś osobą o szerokich i elastycznych horyzontach myślowych, nieobce są Ci pytania i poszukiwania z cyklu wiara/niewiara- gwarantuję strzał w dziesiątkę!



Osoba na zdjęciu to oczywiście Mark Twain- pisarz którego twórczość, styl, sarkazm, oraz sposób patrzenia na świat bardzo sobie cenię. W 1909 roku napisał on powieść pt. "Listy z Ziemi". Drukiem ukazała się ona dopiero 52 lata po śmierci autora- w roku 1963. Dlaczego? Głównie ze względu na liczne kontrowersje, jakie mogłaby wzbudzać. Przeczytajcie a zrozumiecie. Podejrzewam, że nawet obecnie istniałaby cała rzesza ludzi, która "Listy z Ziemi" spaliłaby najchętniej na stosie jako herezję, lub dodała do wykazu ksiąg zakazanych… a co dopiero jakieś 100 lat temu…?

Książka to tak jakby zbiór 11 listów. Ich autorem jest sam Szatan (który tutaj wcale nie jest "zły"). Zostaje on zesłany na Ziemię za krytykę dzieła Pańskiego, i stąd pisuje do swoich kolegów w niebie- archaniołów Michała i Gabriela, o tym co widzi…i czemu mocno się nie może nadziwić. Na ten przykład mały cytat: "Człowiek wyobraża sobie, że jest ulubieńcem Stwórcy. Wierzy, że Stwórca jest z niego dumny, wierzy nawet w to, że Stwórca go kocha, że szaleje za nim, że spędza całe noce na podziwianiu go; ależ tak, że go strzeże i ratuje od kłopotów. Modli się do Niego i wyobraża sobie, że On go słucha. Czyż to nie zabawne?... Modli się codziennie o pomoc, łaskę, ochronę i czyni to z pełną nadzieją i zaufaniem, jakkolwiek żadna jego modlitwa nie została jeszcze nigdy wysłuchana. Mimo to nie zniechęca go ten codzienny afront, ta codzienna klęska- modli się wciąż tak samo". Co tu dużo mówić- obrywa się tam Bogu, obrywa się gatunkowi ludzkiemu, i obrywa się chrześcijanom: "Ci ludzie w ogóle nie myślą. Oni tylko myślą, że myślą". A potem to udowadnia... 

Kolejne listy to tak jakby mocno racjonalna analiza Biblii spisana przez osobę niewierzącą. Gdzie odkrywane są totalne sprzeczności w zakresie czysto logicznego rozumowania. Na zasadzie zderzenia: po co wszechwiedzący Bóg wystawia człowieka na próby, skoro przecież wie wszystko, łącznie z tym, jak próba się zakończy…? Lub z historią o Adamie i Ewie. Skoro żyli w 'raju' bez chorób, zła (a więc i wiedzy- co to w ogóle 'zło' jest)- jak mogli podjąć właściwą decyzję o nie łamaniu boskich zakazów?

Więcej nie zdradzam. Powiem krótko: przeczytajcie. Warto. Jeśli chodzi o moje refleksje- cóż, zabawnie jest czytać o pewnych rzeczach tak, jakby się je samemu napisało. Bo osobiście daleko mi od wiary w "tego" Boga. Poniżej zamieszczam link: [ http://macfaq.koolhost.com/index1.html ] znajdziecie tu całą książkę w wersji online.

PS. Mark Twain zapomniał tu- zresztą prawdopodobnie celowo- tylko o jednej rzeczy. Wiara nigdy nie miała i mieć nie będzie nic wspólnego z logicznym rozumowaniem, czy choćby braniem tekstów biblijnych w ujęciu zdrowo- rozsądkowym. Nie sądzę też, by Twain chciał kogokolwiek obrazić. Bardziej zależało mu na tym, by człowiek w walce o lepsze jutro liczył po prostu na własne siły- a nie na działanie mocy nadprzyrodzonych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz