Ostatnimi czasy Internet huczy ze wszystkich stron kampanią społeczną o nazwie Kony2012. Zadając sobie pytanie: "O co tak naprawdę tu chodzi?" – warto przyjrzeć się bliżej tematowi.
Dla niewtajemniczonych: Kony2012 to projekt amerykańskiej organizacji Invisible Children. Zaczęło się w 2003 roku, kiedy to jej twórcy- Jason Russell i jego dwaj koledzy ze szkoły filmowej pojechali do Afryki szukać koncepcji na film. Podczas pobytu w Ugandzie spotkali dzieci, które opowiedziały im o Bożej Armii Oporu i Josephie Konym, który porwał ich z domów i zamienił w żołnierzy.
Amerykanie nakręcili dokument, a następnie w 2006 r. powołali organizację Invisible Children, która miała "powstrzymać wojnę w Ugandzie" i pomagać miejscowym dzieciom. O istnieniu tworu o nazwie Invisible Children świat dowiedział się jednak dopiero teraz, czyli niemal 9 lat później. 5 marca wrzucili do sieci film Kony2012. Celem jest nagłośnienie sprawy i namowa do naciskania na kongresmanów rządu USA, by ci wysłali do Ugandy wojsko i zatrzymali Kony'ego. W ciągu tygodnia film obejrzało ponad 80 milionów ludzi. Setki tysięcy zapowiadają swój udział w planowanej na 20 kwietnia akcji plakatowania amerykańskich miast. Kampanię poparli celebryci: Angelina Jolie, Oprah Winfrey, Justin Biber i Rihanna, a jej twórcom pogratulował sam Barack Obama.
Tu zaczynają się schody i coś, co zwykle nazywam szeroko pojętym bezsensem. Moją uwagę przykuł artykuł dziennikarki Anny Gamdzyk-Chełmińskiej, która naświetla sprawę od tzw. "drugiej strony". Przytacza ona m.in. słowa ekspertów, znających Afrykę. I ich głębokie zdumienie:
- Oczywiście, domaganie się ukarania dawnych zbrodniarzy jest słuszne. Ale żądanie interwencji w sprawie Kony'ego, to jak domaganie się interweniowania w sprawie zbrodni komunistycznych w Polsce. Josepha Kony'ego od lat już nie ma w Ugandzie, podobnie jak jego armii- mówi Wojciech Jagielski (reporter "Gazety Wyborczej", który o dzieciach-żołnierzach napisał książkę pt. "Nocni wędrowcy").
- Oczywiście, domaganie się ukarania dawnych zbrodniarzy jest słuszne. Ale żądanie interwencji w sprawie Kony'ego, to jak domaganie się interweniowania w sprawie zbrodni komunistycznych w Polsce. Josepha Kony'ego od lat już nie ma w Ugandzie, podobnie jak jego armii- mówi Wojciech Jagielski (reporter "Gazety Wyborczej", który o dzieciach-żołnierzach napisał książkę pt. "Nocni wędrowcy").
Obecnie Uganda to najspokojniejszy kraj regionu, w którym Amerykanie szukają sojusznika (stąd np. wojskowi doradcy wysłani przez Obamę). Potwierdzają to nawet Ugandyjczycy:
- Ten film pokazuje obraz Ugandy sprzed sześciu czy siedmiu lat, a nie z dziś. Nawoływanie do interwencji to skrajna nieodpowiedzialność- mówił Rosebell Kagumire, korespondent wojenny (rozmowa z gazetą The Telegraph).
Cała ta kampania jest nieporozumieniem, w które wplątano ludzkie współczucie i brak wiedzy. Albo też inaczej: spróbujcie spojrzeć na tą akcję pod innym kontem, np. jako sztucznie napędzonego tworu. Uganda ma bardzo bogate złoża naturalne (miedzi, złota, a także… tak, tak: ropy naftowej1). Więc jaki może być schemat? Dokładnie taki, jak w Iraku i Afganistanie, lub sięgając w czasy odległe: po Pearl Harbor. Zdobądźmy poparcie społeczne, pozytywne głosy kongresu i mamy już kontyngent amerykański, jadący położyć łapsko na ropie, złocie… Oczywiście w ramach pięknego sloganu: "Zanieśmy im wolność, sprawiedliwość, demokrację"…
Consider it yourself.
__________
1 http://www.afropedia.pl/?zobacz-kraj=9
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz