piątek, 27 kwietnia 2012

Testosteron


Jak to powiedział (mniej-więcej) pewien mędrzec spod Żoliborza: "Wiesz men, są różne rady i lekarstwa na zmartwienia, ale dziś polecam tylko jedno: czasem po prostu trzeba najebać się kumplami". I muszę przyznać, że miał cholera rację…  

Nadmiar estrogenu w powietrzu jednak naprawdę nie wpływa zbyt dobrze na atmosferę. 





poniedziałek, 23 kwietnia 2012

(Prawie) koniec studiów


Ten weekend spędziłem w Olsztynie- cóż, to był ostatni "oficjalny" zjazd na moich studiach. Teraz pozostał mi jeszcze jeden egzamin do zaliczenia, dopisanie reszty pracy magisterskiej… i to już właściwie koniec. Potem tylko obrona. Szperałem sobie wczoraj na kompie w folderach ze studiów, i znalazłem moją starą fotę z Kotrowiady- jeszcze z okresu licencjatu. I jak zwykle- wzięło mnie na refleksje…



Te pięć lat to był naprawdę zwariowany wycinek mojego życia. Wiele osób nie kryło zdziwienia, że chce mi się tak kursować średnio co dwa tygodnie na linii Warszawa- Olsztyn… Ale dla mnie każdy jeden wyjazd to jak kolejna, dobra przygoda. Poniekąd odskocznia- od rutyny, problemów, zmartwień. Taka mała forma wyzwolenia i dopuszczenia do głosu części mojej osobowości, na którą nie ma zbytnio miejsca w harmonogramie codzienności. Zwalniałem bieg, uspokajałem myśli, odpoczywałem wewnętrznie (mimo zajęć, egzaminów, zaliczeń).

Z drugiej strony te wyjazdy to również magia ludzi. Bo trafiłem tam na ekipę, o jakiej można tylko było marzyć. Zwłaszcza w kontekście trzech lat licencjatu. Czasem, jak sobie pomyślę o wszystkich tych głupotach, które się razem wyczyniało… Wspólna kąpiel na "waleta" na plaży miejskiej we wrześniu, imprezy balkonowe, Kortowiady, rozmowy do późna w nocy, wielokrotna i intensywna konsumpcja napojów procentowych przed/w trakcie/po zajęciach… Można by wyliczać w nieskończoność. Z moją najlepszą ziomalką z grupy żartowaliśmy sobie, że jesteśmy jak Slash i Duff z Guns’n Roses- średnio pamiętamy wydarzenia między 2007 a 2012 rokiem, i niekiedy trzeba chwili by dojść, co miało miejsce, gdzie i kiedy. W sumie tylko my potrafiliśmy przyjść kompletnie nawaleni na zajęcia… i jako jedyni dostać piątki za aktywność na ćwiczeniach oraz trafne wypowiedzi :)

Niekiedy klęło się ostro na wykładowców, system organizacji uniwersytetu, bezsensowne zajęcia... Koniec końców- całe moje studia to był jednak piękny czas. Mam nadzieję, że nigdy nie wyrosnę z tego rodzaju spontaniczności, otwartości i wyzwolenia, jakie reprezentowałem przez te pięć wspaniałych latek…     


sobota, 7 kwietnia 2012

Parabola


Mój biorytm najwyraźniej leci na łeb i na szyję pełną parabolą prosto w dół… Jestem zmęczony. Tak fizycznie. Po prostu ciało nie wytrzymuje już chyba tempa, jakie mu narzuciłem. 

Ostatnio żyję bardzo aktywnie. I trochę zaczyna wykańczać mnie już powoli praca, to bycie na nogach od 4 rano do końca dnia, cały pęd Wielkiego Miasta- w którym wszystko toczy się dziesięć razy szybciej niż powinno…  A kiedy ma się ambicje by to połączyć jeszcze z hobby w czasie wolnym- można zagonić organizm. Muszę się w końcu nauczyć, że niestety nie da się co dzień zrobić 10 tysięcy rzeczy naraz – bo i doba za krótka, i sił czasem nie starcza. Potrzebuję odpoczynku…



Nie wiem dlaczego, ale nienawidzę kwietnia. Mam tak od zawsze… Być może jest to taki miesiąc, w którym mój organizm przechodzi jakiś wewnętrzny reset, czy coś… Przeważnie wtedy choruję, chodzę podminowany, nie wiem czego chcę, a potem wkurwiam się na wszystko. I bądź tu mądrym, i pisz wiersze… 


poniedziałek, 2 kwietnia 2012

"Kim jest ten święty ze złotem w ręce?"

Dzisiejszy dzień to rocznica śmierci Jana Pawła II- którego wiele osób uznaje za "świętego" i autorytet przez tzw. duże "A". Od razu chciałem wyjaśnić, że piszę tego posta jako człowiek stojący mocno na bakier z wiarą. Moją intencją nie jest jednak obrażanie czyichś uczuć religijnych, ani tym bardziej umniejszanie wielkości postaci, jaką JP II niewątpliwie był… Jak zwykle: zwracam jedynie uwagę na tzw. "drugą (mniej popularną) stronę medalu"- a co już z tym zrobicie, to po prostu Wasza sprawa.

W przypadku papieża zawsze bawił mnie sposób, w jaki media oscylowały sloganami wokół niego. Bo przecież czytaliśmy o nim: "Ojciec polskiej demokracji" (więc proszę: wymień, co KONKRETNIE zrobił, by rzeczywiście ten ustrój wprowadzić..?); "Głos pokolenia- generacji JP II"… ("pokolenia", którego 97% nie widziało na oczy nawet jednej jego encykliki); "szerzył zrozumienie, dobro"… Dobro- no tak, zwłaszcza jak np. podczas pielgrzymki po krajach afrykańskich (w których ¾ społeczeństwa umiera z powodu biedy, głodu i AIDS) kiedy głosił, że używanie prezerwatyw to grzech. Rzeczywiście: większym dobrem jest spłodzenie 11-orga dzieci, które nigdy nie zaznają nawet odrobiny szczęścia- bo albo zostaną pokonane przez głód i ubóstwo, albo toczący je od wewnątrz wirus HIV. To jest dopiero mądre, prawe i odpowiedzialne...

Oczywiście- bardzo tu wszystko upraszczam. Bo niewątpliwie JP II był wyjątkowy, i w kierunku budowania mostów i porozumień zrobił więcej, niż wszyscy jego poprzednicy do tej pory razem wzięci… Jednak w momencie, gdy od wszystkich wymagamy pełnej odpowiedzialności za słowa, czyny, gesty- nie stosowałbym wybiórczo taryfy ulgowej, i nie wrzeszczał bezmyślnie "Santo subito!". Bo medal jak każdy- zawsze ma dwie strony. 

Wiele naszych poglądów to tak naprawdę sztucznie sterowany, kreowany obraz- podawany jako papka przez media. Niewygodne odrzucamy. Klasyczne, podręcznikowe wyparcie- bo łatwiej nam uwierzyć, niż pomyśleć. Lub spróbować spojrzeć na sprawę z innej perspektywy. A być może warto, dla samej wiedzy...? Idąc za słowami Timothy Leary’ego: "Think for yourself. Question authority".


piątek, 23 marca 2012

Niewidomi ludzie


Gdy chodzę ulicami mojego Wielkiego Miasta często przyglądam się twarzom ludzi, których mijam po drodze. Czasem mam wrażenie, że jestem w świecie lunatyków. Którzy patrzą, lecz tak naprawdę niczego nie widzą. Nie chcą, nie mają siły, cierpliwości- bo tak łatwiej, bezpieczniej. Prościej podróżuje się z przepaską na oczach…

                                       Usłyszałem to dziś w mojej głowie...

Żyję w tym moim Wielkim Mieście już tyle lat, a jednak nadal staram się dostrzegać. Chyba nie potrafię inaczej. Przez te ułamki sekund, jedno spojrzenie, mrugnięcie powieką- jestem, odczuwam. Podobno twarz jest lustrzanym odbiciem tego, co rozgrywa się wewnątrz. Na niektórych widać radość, beztroskę, szczęście bycia "tu i teraz". Inne wyrażają jałowość, pustkę, zagubienie. Kolejne: cierpienie, ból, stratę, zmęczenie i bezsilność. Każde oczy to odrębna historia, bagaż doświadczeń: jedne widziały w swoim życiu stanowczo zbyt wiele, z kolei drugie- prawdopodobnie jeszcze nigdy tak naprawdę nie były używane…

Fascynuje mnie ten pierwszy rodzaj. Najczęściej mają je osoby starsze. Czasem chciałbym móc poznać kogoś takiego… Usłyszeć jego historię, długą oś doświadczeń, listę najważniejszych przeżyć, zwrotów, upadków, wzruszeń, błędów… Czy był szczęśliwy, czy kochał, czy cofnąłby czas; czy może jednak chciałby go przyspieszyć- jeśli czekanie na śmierć trwa już zbyt długo… Wiem, że jednak świat nie funkcjonuje w ten sposób. Mogę jedynie nadal próbować czytać, co jest zapisane w tych obcych, nieznanych mi oczach. 

Ciekawe, co widać w moich…?   


sobota, 17 marca 2012

Kony2012: Who the f*** is Kony?!

Ostatnimi czasy Internet huczy ze wszystkich stron kampanią społeczną o nazwie Kony2012. Zadając sobie pytanie: "O co tak naprawdę tu chodzi?" – warto przyjrzeć się bliżej tematowi. 

Dla niewtajemniczonych: Kony2012 to projekt amerykańskiej organizacji Invisible Children. Zaczęło się w 2003 roku, kiedy to jej twórcy- Jason Russell i jego dwaj koledzy ze szkoły filmowej pojechali do Afryki szukać koncepcji na film. Podczas pobytu w Ugandzie spotkali dzieci, które opowiedziały im o Bożej Armii Oporu i Josephie Konym, który porwał ich z domów i zamienił w żołnierzy.



Amerykanie nakręcili dokument, a następnie w 2006 r. powołali organizację Invisible Children, która miała "powstrzymać wojnę w Ugandzie" i pomagać miejscowym dzieciom. O istnieniu tworu o nazwie Invisible Children świat dowiedział się jednak dopiero teraz, czyli niemal 9 lat później. 5 marca wrzucili do sieci film Kony2012. Celem jest nagłośnienie sprawy i namowa do naciskania na kongresmanów rządu USA, by ci wysłali do Ugandy wojsko i zatrzymali Kony'ego. W ciągu tygodnia film obejrzało ponad 80 milionów ludzi. Setki tysięcy zapowiadają swój udział w planowanej na 20 kwietnia akcji plakatowania amerykańskich miast. Kampanię poparli celebryci: Angelina Jolie, Oprah Winfrey, Justin Biber i Rihanna, a jej twórcom pogratulował sam Barack Obama.

Tu zaczynają się schody i coś, co zwykle nazywam szeroko pojętym bezsensem. Moją uwagę przykuł artykuł dziennikarki Anny Gamdzyk-Chełmińskiej, która naświetla sprawę od tzw. "drugiej strony". Przytacza ona m.in. słowa ekspertów, znających Afrykę. I ich głębokie zdumienie:
- Oczywiście, domaganie się ukarania dawnych zbrodniarzy jest słuszne. Ale żądanie interwencji w sprawie Kony'ego, to jak domaganie się interweniowania w sprawie zbrodni komunistycznych w Polsce. Josepha Kony'ego od lat już nie ma w Ugandzie, podobnie jak jego armii- mówi Wojciech Jagielski (reporter "Gazety Wyborczej", który o dzieciach-żołnierzach napisał książkę pt. "Nocni wędrowcy").

Obecnie Uganda to najspokojniejszy kraj regionu, w którym Amerykanie szukają sojusznika (stąd np. wojskowi doradcy wysłani przez Obamę). Potwierdzają to nawet Ugandyjczycy:
- Ten film pokazuje obraz Ugandy sprzed sześciu czy siedmiu lat, a nie z dziś. Nawoływanie do interwencji to skrajna nieodpowiedzialność- mówił Rosebell Kagumire, korespondent wojenny (rozmowa z gazetą The Telegraph).

Cała ta kampania jest nieporozumieniem, w które wplątano ludzkie współczucie i brak wiedzy. Albo też inaczej: spróbujcie spojrzeć na tą akcję pod innym kontem, np. jako sztucznie napędzonego tworu. Uganda ma bardzo bogate złoża naturalne (miedzi, złota, a także… tak, tak: ropy naftowej1). Więc jaki może być schemat? Dokładnie taki, jak w Iraku i Afganistanie, lub sięgając w czasy odległe: po Pearl Harbor. Zdobądźmy poparcie społeczne, pozytywne głosy kongresu i mamy już kontyngent amerykański, jadący położyć łapsko na ropie, złocie… Oczywiście w ramach pięknego sloganu: "Zanieśmy im wolność, sprawiedliwość, demokrację"…

Consider it yourself.  

__________
1 http://www.afropedia.pl/?zobacz-kraj=9