Ostatnio odwiedził mnie w pracy A. Przez chwilę przyglądał się, jak obsługuję jakieś dwie klientki, po czym z pełną powagą stwierdził:
- Stary, jakie ty masz tu możliwości rwania dup.
Zaśmiałem się gdzieś w myślach. Chwilę potem przeleciały mi przez głowę moje ostatnie "przygody"- oczywiste niewypały. Im dalej w las (wiek) tym ciężej jest coś poczuć. Lub zmusić się do czucia. Jasne, A. Mogę rwać te dupy, rzeczywiście. Tylko po co? I tu jest ten problem chyba. Że nawet mi się nie chce- bo i tak czuję, że nie ma w tym sensu. Że jest to nietrwałe, iluzoryczne. Kolejny związek? Kolejne zmarnowane trzy lata. Bo po tylu i tak się to skończy. Lepiej nie wystawiać się na strzał.
Staje mi przed oczami K. Ta JEDYNA. Której cała reszta poprzednich, późniejszych i potencjalnych przyszłych nie dorasta do pięt. Śmiać mi się chce, że potem byłem z M., i to przez trzy bite lata. Jakim cudem?! Trzy lata w świętym przekonaniu, że ją kocham. Albo tak sobie wmawiałem. Lub wmawiały mi to hormony.
Michał, co się odwlecze, to nie uciecze ;-) Tobie, jako facetowi, zegar nie tyka ;-) Weź przykład z Korwina-Mikkego, on podobno, będąc po 70, jeszcze płodzi dzieci ;-) Z takiej perspektywy masz naprawdę jeszcze mnóstwo czasu.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze tylko, że jak sobie będziesz wmawiał, że K. była tą jedyną, to raczej nie wróżę Ci szybkiego ojcostwa ;-)
OdpowiedzUsuńWieeeeem, mam prze*ebane heheh :P Taka karma :P
Usuń