Ale gdzieś w tym całym chaosie codzienności dochodzi mnie ta myśl. Że mam niemal 30' na karku. Że jestem sam. Nawet jeśli kogoś poznam- znów będę musiał tworzyć wszystko od nowa. Kolejna powtórka z rozrywki i kolejne utarte schematy, przez które trzeba przebrnąć kroczek po kroczku. Oczywiście, bez zapewnień, że tym razem to się na pewno utrzyma, że tym razem przetrwa i ocaleje. Bo takowych nie ma nigdy. Choć bawi mnie trochę myśl, że załóżmy stworzę kolejny związek w który włożę tyle serca i starań co (statystycznie) zawsze, znów miną 2-3 lata i wszystko rozpieprzy się z byle gównianego powodu (statystycznie). Jezu, będę miał wtedy ile... 34 lata? Można tak całe życie :-P
Ostatnio zadzwonił do mnie z życzeniami mój ojciec i pyta:
- Synu, no to kiedy ty się wreszcie ustatkujesz?
Odpowiadam szczerze, całkiem rozbawiony pytaniem:
- Tato, kurwa- ale ja już od bardzo dawna jestem tak mega ustatkowany, tylko te moje popierdolone partnerki coś nie bardzo...
No nic. Życie toczy się w tym całym burdelu swoim własnym rytmem. Nie ma co narzekać. Za minutę trzeba będzie wstawać i żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz