czwartek, 2 stycznia 2014

Reset

                                     I ain't gonna spend my time wondering why I never made it, no
                                     I've already made it, yeah
                                     I ain't gona spend my days thinking about why I never made it,
                                     I never made it, I never made it...


Końcówka roku była dosyć dziwna. Mam wrażenie, że u każdej osoby z którą w tym czasie rozmawiałem działo się coś, co nie do końca podążało z kierunkiem, którego by się pragnęło. Jakieś krzywe akcje, nieporozumienia, zgrzyty i rozterki, rozstania, niespodziewane zakręty na linii losu. Więc to chyba dobrze, że ten rok już się skończył. Odczuwam pewien rodzaj specyficznej ulgi, mimo, że dla mnie samego ten '13-sty nie był wcale aż taki pechowy. Tuż po zmianie daty zawsze robiłem sobie w głowie symboliczne podsumowania, zestawienia i bilanse strat oraz zysków. Teraz jakoś nie mam na to totalnie ochoty...

Ostatnio ciągle słucham tego numeru, który wrzuciłem powyżej. Refren dzwoni mi w głowie i nagle dostaję jednego z tych małych, prostych olśnień. Jak często sami stwarzamy sobie blokady w głowach, przez które odpuszczamy i czegoś nie robimy? To się tyczy całokształtu rzeczy obok nas: wydarzeń, relacji z innymi, postaw wobec życia. Wszystkie te bariery sprawiają, że boimy się nawet wystawić nos poza przysłowiowe drzwi. Niepewność i obawy, ego, cholerna duma, upór, konformizm... Widzę to tylko po swoim przykładzie. Ile razy w połowie drogi powstrzymywałem się w obawie, że na przykład sobie nie poradzę? Lub gdy byłem na tyle sztywny, by nie złamać swoich przyzwyczajeń, nie ugiąć się i nie zareagować totalnie odmiennie. Gdybym naciskał pedał hamulca nieco łagodniej, zapewne udałoby mi się dokonać lub doświadczyć czegoś w znacznie większym stopniu. 

Nie chcę spędzać więcej czasu myśląc o tym, dlaczego czegoś nie zrobiłem, mimo, że miałem ku temu okazję. Nie chcę przegapiać momentów, zaniedbywać spraw oraz osób które kocham przez lenistwo, dumę czy wycofanie. Życie ucieka nam przez palce i trochę szkoda tracić je na bezsensowne problemy- także te, które sami sobie stwarzamy, niemal na własne życzenie. Bo nie stać nas na poświęcenie, ugięcie się czy elastyczność. 

Mam więc chyba swoje noworoczne postanowienie: robię totalny reset. Zostawiam poprzedni rok za sobą i zaczynam od białej karty. Bez powrotów, rozgrzebywania, niepotrzebnych analiz. Było- minęło, ruszam przed siebie. A Wam życzę dokładnie tego samego :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz