Dopiero konieczność przeprowadzki uświadomiła mi, jak duże ilości niepotrzebnych rzeczy posiadam lub gromadzę. Podczas pakowania się dochodzi do małej weryfikacji: co się przydaje, co zabrać, a czego nie. Tak więc w ostatecznym rozrachunku wyrzuciłem przynajmniej trzy worki totalnych śmieci. Natknąłem się na kopie umów ze starej pracy (sprzed 3-6 lat), potwierdzenia opłat za stancję na Gocławiu, kserówki oraz absolutnie zbędne notatki ze studiów... a także na ubrania w rozmiarze XXL z czasów, gdy ważyłem nieskromne 110 kg (szedłem nie na mięśnie, a na masę- zwłaszcza w okolicach sadła :)
Wszystkie rzeczy niezbędne udało mi się pomieścić w trzech kartonach, plecaku i dwóch torbach (nie wliczając w to oczywiście kompa, gitary, pieca, aparatu, namiotu i karimaty). Trzy kartony- cały mój dobytek, zgromadzony od 10 lat życia poza domem. Trochę to dołujące. Choć z innej perspektywy trzeba przyznać, że minimalizm ma swoje plusy- zwłaszcza gdy musisz przewieźć wszystkie graty z jednego końca miasta na drugi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz