środa, 22 maja 2013

Sen o Warszawie

Spełniony? Czy raczej nie? Trudno powiedzieć. Nigdy nie miałem żadnych wyobrażeń ani też oczekiwań odnośnie kształtu mojego życia, kiedy prawie 7 lat temu przeprowadzałem się tutaj. Zresztą: czy to ważne, że to akurat Warszawa? Równie dobrze mogłoby to być każde inne miasto: Gdańsk, Kraków, Wrocław, Katowice... Równie dobrze mógłby to być też każdy inny człowiek. Bo i tak jest to ta sama historia pomnożona przez setki osób. 

Od jakichś dwóch tygodni z hakiem nieustannie wpędzam się na własne życzenie w labirynt nerwów, jakiejś dziwnej presji i frustracji. W głównej mierze obraca się to wokół dwóch biegunów: praca i zarobki. Mentalne sado-maso. Bo nagle dopada mnie takie tornado myśli: kolejny rok na liczniku nabity, mam tego zakichanego magistra, lata doświadczeń w różnych branżach... a czuję się jak ostatnie zero. Bo nadal "Reprezentuję biedę", kiedy kupuję cokolwiek- liczę cholerne złotówki, nawet nie mam gdzie mieszkać. A na koniec tej fanfaronady odpalam pierwszy z brzegu link na kompie i widzę to:


Jakie to cholernie prawdziwe i rzeczywiste. Aż chce się śmiać, być może trochę przez łzy. Kariera... Yes sir, I'm a motherfucking Working Class Hero! Bywa, że wstaję o 4:30 nad ranem, pracuję na dwa etaty i wracam z pracy około 21. Zasuwam jak mały, ruski samochodzik. Robocop po dwóch Red Bullach. Tyle, że nie czuję, jakby portfel mi od tego pęczniał...

Ktoś powie: zmień pracę. Taaak, to takie przecież proste. Bo wszędzie witają z otwartymi ramionami. Czerwony dywan, krzesło prezesa, służbowy laptop i auto, karta multisport, Medicare oraz pensyjka 5000 pln na dobry początek. "Możesz być kim chcesz!"- woła do mnie z billboardu uśmiechnięta twarz znanego siatkarza. 

Nie, panie Bartoszu- nic nie jest tak proste. Kiedy się przez cztery lata zarabiało śliczne pieniążki za biurkiem znanej korpo, potem zaliczyło pół roku bezrobocia i ostatecznie skończyło w gastronomii- nawet sklecenie porządnej CV'ki nie jest tak oczywiste. Pocieszam się, że nie jestem jedyną twarzą tej kampanii. Że ten post nie musi być wcale o mnie. I nie musi być też o Warszawie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz