Mam nieodparte wrażenie, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni stycznia praktycznie codziennie doznaję czegoś na zasadzie buddyjskiego poglądu, gdzie prawo karmiczne przeplata się na wszystkich płaszczyznach z bieżącymi wydarzeniami. Każda doba to dosłownie kocioł skrajnie odmiennych doświadczeń, stanów i emocji. Słodko- gorzka symfonia życia. Nie ma w tym zupełnie żadnej regularności ani stabilności- przypomina mi to trochę losowanie dużego lotka: komorę pełną ponumerowanych piłeczek, gnanych na spotkanie przeznaczenia strumieniem sprężonego powietrza.
Mimo całego tego dziwnego chaosu mam poczucie, jakby oczyszczała się w ten sposób atmosfera wokół mnie. Stąd takie niespodziewane i z pozoru nie układające się w rozsądną całość skrajności: od rzeczy radosnych, po budzące zwątpienie. I kiedy już zdarza się, że zaczynam nie rozumieć ludzi lub rzeczywistości, nagle obok pojawia się ktoś, dzięki komu pozbywam się złej energii, poczucia winy i niepewności. Pełne katharsis.
Ciekawie jest próbować być poniekąd obserwatorem swojego własnego życia. To jest trochę jak z oglądaniem filmu lub z czytaniem książki. Zdejmij własną skórę i stań na chwilę obok. Zatrzymaj czas, weź go w ręce jak zapisany fragment twardego dysku. Kiedy bawię się w myślach takim wyobrażeniem zauważam na przykład, że sprawy którymi martwiłem się jeszcze tydzień temu, dziś są już albo rozwiązane, albo nie mają najmniejszego znaczenia.
To może infantylne, ale dla mnie takie "małe odkrycia" są dosyć istotne. Raz- bo dopada mnie niekiedy typowa polska przypadłość narodowa i bywam wtedy strasznym Narzekaczem. Narzekam i narzekam, wylewam swój mały jad na otaczającą mnie rzeczywistość, pluję się jak małe zwierzątko, nie mogące sobie poradzić z przeskoczeniem furtki do bycia zwyczajnie zadowolonym (walczę z tym oczywiście ile mogę). Dwa- zapominam. Niespodziewanie i po prostu, mała amnezja w pigułce na każdą porę dnia i nocy. Produkt uboczny rytmu życia Wielkiego Miasta. Pęd codzienności karmi się tym co mądre i piękne. Karmi się "małymi odkryciami". Tym, że patrzysz i zauważasz. W zamian wydala pot, zmęczenie i wyżej wspomniane luki pamięciowe.
Ostatnio staram się mieć oczy ciągle otwarte. Szukam drogowskazów i coraz mocniej uczę się ufać przestrzeni. Mam wrażenie, że jest ona nimi naszpikowana: ukrywa się w ludziach, filmach, książkach, teledyskach. Trzeba tylko używać zmysłów i pamiętać, że odkrycia zwykle opierają się na prostym przekazie.
Don't be afraid to be weak
Don't be too proud to be strong
Just look into your heart my friend
That will be the return to yourself
The return to innocence
If you want, then start to laugh
If you must, then start to cry
Be yourself don't hide
Just believe in destiny
Don't care what people say
Just follow your own way
Don't give up and use the chance
To return to innocence
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz