wtorek, 4 grudnia 2012

Grudzień i zakurzony plecak

Porywistymi podmuchami coraz mroźniejszego wiatru nadszedł grudzień. Można się zgodzić lub nie, ale moim zdaniem Wielkie Miasto nie wygląda w tej perspektywie jakoś szczególnie zachęcająco. Chociaż z drugiej strony trudno spływać zachwytem nad urodą pory roku, gdy wstajesz rano i jest ciemno, a gdy kończysz pracę i jedziesz do domu... znów jest ciemno. A wszystko to położone jakby w cieniu widma pośpiechu, tłumu i walki o uciekające minuty. Zimą można się zachwycić i nacieszyć... ale nie w towarzystwie szarych bloków. Rok temu udało nam się z M. wyrwać na kilka dni do Zakopca, i wtedy chyba pierwszy raz poczułem, że zaczynam nawet lubić zimę.  

Od zakończenia studiów w październiku minęły prawie trzy miesiące... A to oznacza, że dokładnie przez tyle nie ruszałem się poza Warszawę (nie licząc krótkiego wypadu koncertowego do Kielc). Spoglądam czasem na mój plecak, który kurzy się, zawieszony bezładnie na oparciu krzesła pod ścianą... I tęsknię trochę za tymi wypadami na zjazdy. Tęsknię po prostu za ruchem, przemieszczaniem się, kołyszącymi pomrukami autobusu, zmianą środowiska i widoków za oknem. Perspektywą, że wsiadam sobie z plecakiem w jednym miejscu, a cztery godziny później wysiadam jakieś 200 kilometrów dalej. Wdycham inne powietrze, spoglądam na inne twarze, kontempluję inną przyrodę i zwalniam tempo... Bo wszystko co wielkomiejskie- ten pośpiech, anonimowość, obojętność i dystans zostaje na te kilka dni gdzieś indziej- na jednym z przystanków Dworca Centralnego. Takie chwilowe wakacje: wsiadam, i do widzenia!

Odczuwałem ostatnio gdzieś w sobie taki nerwowy dyskomfort- prawdopodobnie spowodowany właśnie tym nie wyjeżdżaniem. Czasem czułem po prostu, że muszę spakować ten plecak i ruszyć, gdziekolwiek. Ale wiadomo- nie zawsze się da, bo albo brakuje hajsiwa, albo urlopu, powodu czy sprzyjających okoliczności. Za jakieś dwa tygodnie w końcu pojadę odebrać dyplom, więc będzie okazja by łyknąć trochę nowej przestrzeni. Ostatnio ciągnie mnie znowu do zdjęć, więc może wezmę ze sobą aparat i nawiedzę jakiś plener. Z dala od bloków i zgiełku godzin szczytu. 

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz