"All is quiet on New Year's Day"… Wszystko cichnie… myśli chyba też. Niby nic się nie zmienia, bo w końcu to tylko formalne przejście z 31 grudnia na 1 stycznia. Nowy Rok, dzień jak co dzień- ale chyba rzeczywiście jest coś w tym szczególnego. Pewien restart- rozpoczęcie kolejnego rozdziału od nie zapisanej, białej karty…
Zawsze przy tej okazji robiłem sobie takie osobiste, wewnętrzne "podsumowanie" wydarzeń minionego roku. Bilanse zysków i strat; zwycięstwa, porażki… rozdrapane strupy, zakrzepła krew, zabliźnione rany. Plany, marzenia, nadzieje, przeczucia. To co ważne, i co już zupełnie nieistotne z perspektywy absolutu.
Cały 2011 rok był chyba najtrudniejszym testem życiowym, jaki miałem do tej pory. Gdzieś w głębi siebie przeczuwałem, że tak będzie- i nie wiem, czy to tylko siła autosugestii… Wszystkie sprawy, od których uciekałem, których się wypierałem i unikałem jak ognia w końcu dopadły mnie. Ze zdwojoną siłą, z wielu stron. I nie było już wyjścia- pozostało jedynie się z nimi zmierzyć twarzą w twarz. Z własnymi demonami, sobą samym, upokorzeniem, słabościami, bezsilnością, strachem. Bo najgorszy wróg tak naprawdę spogląda na nas w lustrze oczami szklanego odbicia. Sięgnij dna, strać wolę do życia, nadzieję- daj się pokonać przez ego, a zobaczysz pewnego dnia, ile zyskałeś.
Lubię czuć się szczęśliwy, beztroski, niezagrożony. Pełen komfort, niezmienność nasycenia. Ale już dawno zrozumiałem, że to właśnie te chwile, w których życie brutalną pięścią przybija nas do ziemi uczą, i ukazują nam całą prawdę o nas samych. Ile jesteśmy warci, ile mamy siły, charakteru, woli walki, sprytu. Dzięki temu się odradzamy- doskonalsi, mądrzejsi i mocniejsi. O te kilka nowych, cholernych doświadczeń. Kilka nowych, cholernych blizn. I dla nich… tak, warto.
Czy złe doświadczenia są tak naprawdę "złe"? W ostatecznym rozrachunku chyba nie.
2011 dał mi ostro popalić. Jak żaden inny rok w moim dotychczasowym życiu. Ale pokazał mi pewną prawdę, zmusił do pokonania samego siebie. Gorszego przeciwnika nigdy nie mógłbym znaleźć.
Teraz jestem silniejszy. I pojawiła się też Ona. Moja własna Wiosna, i to pod koniec sierpnia. Mam dobre przeczucia… :)
Wszystkiego co dobre, z okazji Nowego Roku. Sięgnijcie Gwiazd!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz